Moje opowieści pełne są wzmianek o dziewczynach (tancerkach) i klientach. Jeżeli śledzisz mój blog to poznałaś już ich historie, myśli i priorytety. Tworząc teksty, mam wrażenie, że znów znajduję się w miejscu, które opisuję. Powracają dźwięki i obrazy, ale po chwili orientuję się, że czegoś w nich brakuje…
Niemal nigdy nie opowiadam Ci o właścicielach klubów, bez których przecież cały biznes by nie istniał! Może wydawać się, że to niezbyt interesujące postacie, ale… nic bardziej mylnego. 😉 Za chwilę przekonasz się, że mogą mieć niezwykle barwne osobowości.
Życie właścicieli klubów
Długie noce i krótkie dni – właściciele klubów mają dokładnie taki sam tryb życia jak barmanki czy tancerki. W ten sposób bardzo łatwo odizolować się od życia społecznego: gdy oni wracają z pracy i kładą się spać, reszta świata budzi się do życia. Gdy oni pracują, inni się bawią. Opieka nad klubem to ogromna odpowiedzialność i wymaga 100% skupienia. Czy jest równoznaczna z brakiem przyjemności z pracy? Niekoniecznie. 😉 Spotkałam niesamowite osoby, które wyłamują się tym schematom: właścicieli, którzy aktywnie uczestniczą w aktywnym życiu klubu i nie pozwalają sobie zostawać w tyle.
W roli barmana
Podczas mojej podróży do Oslo w Norwegii poznałam właściciela klubu, który prowadzi swój biznes już od 20 lat, a każdej nocy sam staje za barem. To jego sposób na aktywne uczestniczenie w życiu lokalu i przebywających w nim ludzi.
Zapytałam go, jak udaje mu się utrzymać niegasnącą motywację do pracy po tylu latach. Był zaskoczony:
“Motywację? Tutaj każda noc jest inna, zaskakująca. Muszę motywować się, żeby nie przychodzić do klubu zbyt wcześnie!”
Jako tancerka
Szwecja zaskoczyła mnie pod wieloma względami, a klub w Gothenburg nie był w tej kwestii wyjątkiem. Spotkałam się tam z właścicielką lokalu, żeby porozmawiać o warunkach pracy dla moich dziewczyn. Był środek tygodnia, gości niewielu, a ja specjalnie umówiłam się w „godzinach pracy” klubu, aby zobaczyć, jak funkcjonuje on na co dzień.
W trakcie rozmowy właścicielka przeprosiła mnie na chwilę, zgrabnie wstała, podeszła do rury i wykonała niesamowite, 3-minutowe show, aby po chwili do mnie wrócić. Widząc moje zaskoczone spojrzenie, powiedziała:
“Często tańczę razem z dziewczynami. To moja pasja, która jednocześnie pozwala mi nigdy nie zapominać o tym, że taniec jest wymagającą pracą.”
Już wtedy wiedziałam, że nawiążę z nią współpracę.
Bez ograniczeń
W Monachium poznałam kolejne osoby, które zmieniły mój sposób patrzenia na taneczny biznes. Właściciel prowadzi klub od 14 lat, a jego żona pracuje w nim jako tancerka. Niezwykle otwarte małżeństwo, które nie ulega społecznym konwenansom. Są szczęśliwi, żyjąc według własnych reguł, a spotkanie z nimi było kolejną ważną dla mnie lekcją.
Świat nocnych klubów jest z pewnością barwny i ciekawy. Niemal każdego dnia przyglądam mu się z bliska i coraz bardziej przypomina mi reality show. Takie, od którego trudno oderwać wzrok.
Kate :*